wydawnictwo: Świat
Książki
tytuł oryginału: Amore, amore!: Liebe auf italienisch
oprawa: miękka
liczba stron: 272
tytuł oryginału: Amore, amore!: Liebe auf italienisch
oprawa: miękka
liczba stron: 272
W żyłach
Valerii miesza się krew włoska oraz niemiecka. Na co dzień Sasà, jak mawia do niej rodzina, pracuje jako
dziennikarka w gazecie w Hamburgu, teraz jednak po latach postanawia wyjechać
do ojczystego miasta swojej matki - Neapolu, by tam kontynuować swoją pracę
dziennikarską, obserwując rytm i sposób życia południowych Włochów, szczególnie
jeżeli idzie o sprawy miłosne. Przy okazji Valeria ma nadzieję naprawić,
dopiero co złamane serce. Jak dziewczyna poradzi sobie w śródziemnomorskim
świecie, gdzie nic, a już wyjątkowo miłość, zdaje się nie być tym, co
oczywiste? Jak odnajdzie się w świecie latin lover? I czy znajdzie i dla
siebie właściwego mężczyznę?
Ta książka to nie był dobry pomysł. Liczyłam, zgodnie z zachęcającą
notką od wydawcy z tyłu książki, na przyjemny i lekki romans. A dostałam takie
nie wiadomo do końca co... Częściowo dialogi bohaterów zostają opuszczone przez
krótki opis konwersacji, który nie wywołuje takiego napięcia, jak w przypadku
przytoczenia słów postaci. Sama Valeria jest wykreowana całkiem interesująco,
ale jej serce bynajmniej nie wydaje się tak przytłaczająco złamane i w gruncie
rzeczy nie zawsze jest jasne dla kogo bije tym razem. Denerwują wątki miłosne
skończone w połowie, jakby bez zakończenia znajomości.
Być może romans to to nie jest doskonały, ale jedno trzeba przyznać -
autorka świetnie oddała klimat południowych Włoch i charakter tamtejszych
ludzi. Otrzymujemy dużo opisów Neapolu oraz okolicznych miejsc, do tego mnóstwo
wywodów na temat tytułowej miłości w stylu włoskim i samych Włochów zakochanych
po uszy w żonach, kochankach, przelotnie turystkach, ogólnie ujmując mamy
kobietach. Jest to zatem świetna pozycja dla osób zainteresowanych włoskimi
klimatami.
Ogólnie książki polecić nie mogę, bo sama się nią nie zachwyciłam, a
wręcz zanudziłam, choć może komuś do gustu przypadnie, wszakże de gustibus non est disputandum.
Książkę przeczytałam jako trzecią już pozycję w ramach wyzwania:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz