Dwoje ludzi to nie jest rzeczywistość, to
przede wszystkim marzenie, jakie się snuje.
~ Gilles
"Małe zbrodnie małżeńskie" to historia pary ludzi, które spędziła wspólnie 15 lat życia. Historia, której opowiedzenie zajmuje jeden wieczór. Jeden bardzo długi i dziwny wieczór. Co może zmienić się między ludźmi przez 15 lat, a co pozostać bez zmian? Co robi z człowiekiem małżeństwo?
Nie chcę mi się wierzyć, że do tej pory jeszcze nie pisałam o
tym autorze - niby się nim zaczytuję, ale do tej pory nie raczyłam zrecenzować ani jednej jego książki. Wprost hańba i wstyd! Wracając - Eric-Emmanuel Schmitt to wyjątkowo popularny francuski pisarz. Studiował, a później wykładał filozofię, koniec końców wybrał jednak literaturę. Jego książki przetłumaczone zostały na 40 języków. Widać u niego filozoficzne inspiracje - dywagując jednak nad nie zawsze łatwymi tematami egzystencjalnymi, nie brakuje mu charakterystycznego dla jego twórczości optymizmu.
Tym razem w ręce wpadł mi dramat. I jak było? Wciągająco :) Połknęłam w jeden wieczór, bo i objętość książeczki na to pozwala, ale zdecydowanie to pozycja, po którą nie raz jeszcze sięgnę. Niby czyta się ją jak kryminał pełen intryg i zwrotów akcji, a z drugiej strony tak bardzo zwraca się ku życiu. Jak to u Schmitta mnóstwo pojedynczych myśli - takich co to można wpisać do pamiętnika albo na okładkę zeszytu - wyjątkowo uniwersalnie. A przy okazji historia nie sprawia wrażenia patetycznej. Bardzo nietypowa forma jak dla mnie - forma dramatu wydała mi się miłą odmianą i mam nadzieję w związku z tym częściej po nią sięgać. Książka jest momentami wzruszająca, chwilami intrygująca, czasem wzbudzająca oburzenie, śmiech czy rozczarowanie. Po prostu pełna emocji. Gorąco polecam i czekam na wrażenia po lekturze c:
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz